„polska wieś wieśniacka”

Na wstępie zaznaczam, że do wsi nie mam nic. Sam się tam wychowałem i 19 lat mieszkałem. Choć to nie taka typowa wieś, ale jednak administracyjnie tak.

Do czego piję, do czego zmierzam? Otóż, obserwując ostatnio Wykop.pl zauważam wielką frustrację ludzi obecną sytuacją w kraju. I chuj mnie strzela, krew nagła zalewa i mało brakuje, żeby uderzył mnie piorun siarczysty ognisty jak to czytam. Jedno wielkie narzekanie, a to że benzyna po 5zł, a to że cukier po 5zł, a to że chleb po 5zł, za wszystko winny oczywiście obecny rząd i jak ludzie nie wyjdą na ulice i nie zrobią takiego rozpierdolu jak w Libii, albo Egipcie to za 5 lat Polska przestanie istnieć, a na terenie naszego kraju powstanie Izrael II. No kurwa mać. Kto stoi za tymi słowami?

Otóż: po pierwsze magistrzy humaniści wszelakiej maści, którym nie wyszło, a których jest w chuj, czyli dużo. Po drugie, ofiary transformacji ustrojowej, czyli ofiary losu. Po trzecie, wyznawcy Radia Maryja i Ojca Dyrektora. Po czwarte, ludzie którym jest dobrze, ale i tak muszą narzekać bo tak zostali wychowani.

Grupa pierwsza. W roku akademickim 2008/09 studia wyższe rozpoczęło ponad 50% rocznika. No kurwa mać. Z tego przypuszczalnie 80% to studenci tak przyszłościowych kierunków jak np. pedagogika resocjalizacyjna, zarządzanie i marketing, turystyka i rekreacja, socjologia, kulturoznawstwo itp. I znowu 80% z nich na te studia się nie nadaje i kariery nie zrobi, zasili tylko grono ludzi z wyższym wykształceniem, którym dupa obrosła i uważają się za nie wiadomo kogo bo mają trzy literki przed nazwiskiem. Czemu więc studiują? Bo taka jest moda, a jeszcze jak rodziców stać na studia dziecka to lepiej nie widzę jak można spędzić czas pomiędzy 19, a 24 rokiem życia. Jedna wielka impreza za kasę rodziców. Studia się kiedyś kończą, rodzice też i takie jeden z drugą budzi się z ręką w nocniku, a mocz już zimny i nawet ciepło nie jest. Trzeba iść do pracy i tu zaczynają się schody, ląduje się dajmy na to w kserze (nie mówię, że to praca nie potrzebna i łatwa, ale na pewno nie jest marzeniem magistrów humanistów) za 1000zł. To 200 paczek cukru za 5zł, jak ktoś dużo słodzi to przejebane. cdn

Opublikowano Uncategorized | Dodaj komentarz

„Czasami”

leżę, śpię, czasem nie mogę zasnąć…

budzę się, wstaję, czasem mi się nie chce…

chodzę, biegam, czasem się przewrócę…

uczę się, edukuję, czasem wszystko idzie jak krew w piach…

bawię się, imprezuję, czasem źle się to kończy…

mam dobry humor, śmieję się, czasem płaczę…

lubię, kocham, czasem nienawidzę…

działam, tworzę, czasem nie mam siły…

żyję, egzystuję, czasem umieram…

 

czasem pytam się po co to wszystko…

Opublikowano Uncategorized | Dodaj komentarz

„Wczasy”

Mała miejscowość gdzieś na południu Polski. Polska już wolna, czyli nie zniewolona przez zaprzyjaźnionego wielkiego brata ze wschodu, czyt. ZSRR. Wolna ojczyzna = lata dziewięćdziesiąte, konkretnie rok 1993 i żeby było jeszcze ciekawiej piękne gorące lipcowe lato. Pan Tomasz Kwasigroch skończył jak co dzień pracę w Fabryce Maszyn i Urządzeń Górniczych, podbił kartę na zakładzie i jak co dzień z kolegami wstąpił do pobliskiego baru na setunię z ogóreczkiem lub śledzikiem. Niby zwykły dzień, ale Pan Tomek odebrał dziś zaległą pensję za 6 miesięcy oraz dostał dofinansowanie do urlopu tzw. „wczasy pod gruszą”. Z jednej steki zrobiły się cztery, ale tak już w życiu bywa, że  to co nie trzeba to się mnoży łatwo, Kwasigroch wiedział o tym dobrze jego brat miał siódemkę dzieci. I jak sam kiedyś przy wódce powiedział „chujnia robi się łatwo”. Nie chcąc robić chujni, która i tak mogła bardzo łatwo zrobić się sama, strudzony pracą i napojem robotnik udał się do sklepu na zakupy. Pomyślał ze kupi dzieciom pomarańczę niech mają takie coś od życia, pomyślał też o żonie i kupił jej wino marki Sophia Sakar Semi Sweet. Tegorocznego urlopu nie zamierzał spędzać u teściowej na wykopkach i sianokosach.

-niech sama sobie kopie głupia pizda – powiedział pod nosem i ruszył czym prędzej do swojego pojazdu.

Polonez FSO był już mocno trącony rydwanem czasu, równie trącony, ale nie rydwanem czasu był Pan Tomasz kiedy wsiadał do automobilu.

-co kurwa ja nie dam rady? To kto da? – poczuł się jak Superman i przekręcił kluczyk w stacyjce.

Udało się uniknąć kontroli drogowej i Kwasigroch dotarł bezpiecznie do domu, jeszcze bardziej utwierdzając się w przekonaniu, że jazda na podwójnym gazie nie jest zła. Dziarskim krokiem wszedł do domu, czuł się jakby wygrał na loterii, albo jakby umarła teściowa.

-kochanie! Pakuj się, jedziemy na wczasy! Słyszysz pakuj się. – darł się od progu.

-opiłeś się znowu i majaczysz jełopie – czule odpowiedziała żona.

-dostałem kasę za 6 miesięcy pracy i dofinansowanie na wakacje. Pakuj się! – krzyczał

-wakacje? Czy Ciebie pojebało? Niby gdzie, przecież Ty nawet nie wiesz gdzie się jeździ na wczasy. – kontynuowała żona Helena Kwasigroch z domu Kuciapa.

Tomasz, rzeczywiście nie wiedział gdzie jeździ się na urlop, słyszał o jakiś morzach, górach i innych rzeczach, ale nie znał nazw tych miejsc. Chcąc zaimponować żonie, zaczął gorączkowo myśleć, jego mózg nie pracował na takich obrotach od czasu egzaminu przed bierzmowaniem. Z pomocą przyszły mu zakupy spojrzał do reklamówki – pomarańcze i wino. Pomarańcze = Afryka.

-wiem, wiem gdzie pojedziemy! do Afryki! – krzyknął w kierunku Heleny.

Za kogo ja wyszłam i z kim ja mieszkam pomyślała Helena.

-Twoim wozem to nawet na frytki nie pojedziemy. Czy Ty wiesz niedorajdo gdzie leży Afryka?

-no w ciepłych krajach, ale jak Ci nie pasi to łaski bez. – odpowiedział Tomasz

Myślał dalej i dalej używał do tego reklamówki. Nie pomarańcze to wino – Sophia Sakar Semi Sweet. Z nazwy handlowej rozumiał tylko jedno słowo, słownie jedno słowo. Sophia, czyli Sofia stolica Bułgarii, kraju przyjaznego.

-mam, mam, jedziemy do Bułgarii i już teraz nie powiesz że pierdolę głupoty. – cieszył się

-Bułgaria? To już brzmi sensowniej. Skoro masz kasę – to jedziemy. – odpowiedziała żona

Kwasigroch wyraźnie szczęśliwy i zadowolony z siebie pomyślał, że musi pochwalić się kumplom i oczywiście chlupnąć co nie co. Obrócił się na pięcie o 180 stopni i udał się w kierunku drzwi.

-a Ty gdzie znowu? – zapytała żona

-idę rozprostować nogi.

-poglądy se wyprostuj idioto. Wracaj i nigdzie się nie ruszaj. – warknęła Hela.

No i zrobił to, grzecznie jak cipa wrócił do stada. I tak minęła noc, minął dzień i znowu była noc. Hela pojechała do matki swej, a teściowej znienawidzonej przez Tomasza, na zadupie wszelakie. Dzieci znając i pamiętając bardzo dobrze czasy PRL, kiedy to statek z pomarańczami wypływał na święta do Polski i tak płynął, że dopływał w marcu i wszystkie pomarańcze się pomarszczyły, cieszyły się bardzo z zakupu ojca. Michał co do kapusty nakichał lat 15 i Agatka co w podstawówce nie chciała Tadka lat 13 to dwójka problematycznych młodych Kwasigrochów. Tomasz korzystając z nieobecności Heli wstawiony po libacji z kumplami dopijał właśnie Sophię i rozmyślał nad wyjazdem studiując gorliwie mapę Europy. Agatka spała już słodko najedzona pomarańczowym rarytasem, kiedy Michał oglądał na wideo obleśne pornole turlając przy tym dropsa lub jak kto woli marszcząc freda. Rankiem jak grom z jasnego nieba pojawiła się ona żona, matka i sama chciałaby żebym dodał kochanka. Zdarła z łóżka śpiącego jeszcze męża i oznajmiła.

-mamusia jedzie z nami!

-co kurwa? nie ma mowy. – na wpół obudzony mający kaca Tomasz wymamrotał

-nie, nie ma mowy, tylko mowa jest. Mama jedzie z nami, albo ja i dzieci też nie jedziemy.

-dzieci w te swoje układy nie mieszaj, póki mają dobrze w głowie.

-mama już jest stara, przyda jej się wypoczynek, poza tym nie była nigdy za granicą. Nie masz nic do gadania.

– o kurwa, o kurwa. – powiedział Tomasz wstając z barłogu

Udał się do ubikacji gdzie jak zwykle po libacji puścił porannego pawia, nasikał wszędzie tylko nie tam gdzie trzeba i zapalił papierosa. Była sobota. Od poniedziałku urlop. W niedzielę wyjazd.

-pakuj graty Hela – oznajmił żonie

Sam pomyślał, że pewnie jeszcze dziś będzie musiał jechać po to „truchło” tzn. mamusię. Piwko z rana jak wiadomo co najmniej od czasów Jezusa Nazarejskiego jak śmietana, także jebnął on sobie takowe. Po czym rozpoczął żmudny i kłopotliwy proces pakowania. Namiot czwórka, materace, skrzynka jabłek, dwie pary majtek na dwa tygodnie, cztery pary skarpetek, spodnie, koszula, trzewiki zamszowe, marynarka, brutal i żyletki i Tomasz spakowany leży na wersalce.

Opublikowano Uncategorized | Dodaj komentarz

Hello world!

No to hello. Здравствуйте. Wynurzenie numer 1.

Nowy rok, chciałoby się powiedzieć nowy lepszy rok, ale to będę wiedział za rok. W tym największy ambaras, że nie wiemy co nas czeka. Pijesz wódkę z kimś wieczorem, walczysz z nim w śnieżnej gali MMA, a rano go już nie ma. Fuck!

Opublikowano Uncategorized | 1 komentarz